Od rana w 'biegu'. Metro na lotnisko, tam okazało się, że nasz lot z Londynu do Genewy został odwołany i dostaliśmy przydział... 2.5 godziny później... cóż za wspaniała informacja. O 10:30 wylot z Seulu, o 14:00 lądowanie w Londynie. Podróże na zachód dają genialne możliwości... szkoda tylko, że organizm tego nie wspomagał. Po 5h czekania na kolejny lot o 23:10 wylądowaliśmy w Genewie.
Rano autokar zawiózł nas do Jeju-si, tam kolejny na lotnisko. O 13:30 wylądowaliśmy w stolicy. Ostatni dzień w Seulu spędziliśmy między straganami lokalnych targowisk i jarmarków szukając ostatnich pamiątek i... restauracji. Miedzy straganami typu 'mydło i powidło' nie zabrakło oczywiście jedzenia. Mnóstwa jedzenia w różnych formach. Jutro powrót na stary kontynent.